
Emil i Eugenia (z d. Böhm) Wedlowie mieli troje dzieci: Jana Józefa (ur. w 1874 r.), Eleonorę (ur. w 1884 r. ) i Zofię (ur. w 1893 r.) Jan Józef Wedel urodził się 4 lipca 1874 r. w Warszawie, gdzie w 1845 r. osiadł jego dziad, berlińczyk Karol Ernest. Ukończył gimnazjum Górskiego w Warszawie. Studiował w Königlische Technische Hohschule w Berlinie, a następnie uzyskał doktorat z chemii spożywczej na wydziale matematyczno-przyrodniczym na Uniwersytecie we Freiburgu w Szwajcarii. Władał biegle trzema językami: niemieckim, angielskim i francuskim. W 1908 r. wszedł do firmy – od tej pory po nazwą „E. Wedel i Syn” . Zgodnie z polityką ojca, musiał przejść w rodzinnej firmie przez wszystkie stanowiska i dopiero wtedy otrzymał od ojca tzw. prokurę, czyli prawo podpisywania dokumentów. 15 kwietnia 1912 roku przekazał pierwsze wypracowane przez siebie pieniądze – 2 tys. rubli – na „ulepszenie dozoru wychowawczego” w prowadzonych przez zbór ewangelicko-augsburski instytucjach dla chłopców, zwanych „Gniazdami”. Tuż przed wybuchem I wojny światowej kupił na Pradze przy ulicy Wołowej 7 (obecnie Zamoyskiego) rozległą parcelę. Dalsze plany Jana pokrzyżował wybuch I - Wojny Światowej oraz śmierć Emila. Jan Wedel objął firmę po śmierci matki, która nastąpiła 11 lipca 1923 roku. W 1927 r. rozpoczął budowę nowoczesnego budynku przy ul. Zamoyskiego na Pradze, gdzie przeniósł zakład (w tym miejscu jest on do dziś). Projektantem ogromnego kompleksu zabudowań fabrycznych był architekt Józef Napoleon Czerwiński, autor wielu budynków w Warszawie. Sklepy firmowe Wedla otwarto w Warszawie, Krakowie, Łodzi i Lublinie, a nawet w Paryżu, Londynie i Nowym Yorku. Opakowania słodyczy projektowali znani polscy artyści.Jan chwalił się, że jego gorzka czekolada „Jedyna” może przetrwać cały rok, nie pokrywając się nalotem. Drugim przebojem z tego okresu okazało się popularne do dziś „Ptasie mleczko”, którego produkcję rozpoczęto w 1936 roku. Przy fabryce stworzył wiele urządzeń socjalnych (m.in. stołówka, przedszkole, żłobek) dla pracowników. Organizował także kolonie dla ich dzieci. Został odznaczony orderem „Polonia Restituta”. W czasie oblężenia Warszawy w 1939 r. dosłownie żywił całe miasto oraz uzupełniał słodyczami paczki wysyłane jeńcom przez rodziny. W 1949 r. fabryka została upaństwowiona jako Zakłady Przemysłu Cukierniczego im. „22 lipca”. Jan Wedel zmarł 31 marca 1960 r. w Warszawie.
JAKIM BYŁ PRACODAWCĄ?
Pracownicy otrzymywali z początkiem każdego roku dziesięcioprocentową podwyżkę, niezależnie od indywidualnych podwyżek awansowych. Zgodnie z tradycją firmy pracownicy otrzymywali 13 i 14 pensję z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, a także paczki z wyrobami firmy. Po ośmiu latach pobory pracownika miesięcznego przekraczały co najmniej dwukrotnie pierwotną pensję, a po dwunastu – minimum trzykrotnie, niezależnie od podwyżek indywidualnych. Warunkiem była bezwzględna uczciwość – kradzieży Jan Wedel nie tolerował. Omijając skutecznie krępujące postanowienia Zrzeszenia Producentów Branży Cukierniczej zabiegał o podwyżki płac robotników dniówkowych. Wprowadził dla tej kategorii dodatkowe pobory za okres dwóch tygodni z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Płace u Wedla były stosunkowo wysokie, praca w fabryce była ceniona i trudno było ją uzyskać.
Na sąsiadującej z fabryką posesji Wedel wybudował dom mieszkalny dla pracowników, a przy nim pomieszczenie na klub robotniczy wraz z salą teatralną i urządzeniami sportowymi. Założył i dobrze wyposażył w sprzęt klub sportowy „Rywal”, z sekcjami m.in. piłki nożnej, zapaśniczą, bokserską, kolarską, lekkoatletyczną. W sali teatralno-widowiskowej, mogącej pomieścić ponad 500 osób /po wojnie była tam siedziba Teatru Powszechnego/, działały chór, orkiestra dęta i kółko dramatyczne. Kółko dramatyczne zamieniło się w grupę teatralną, prowadzoną przez specjalnie powołanego instruktora. Dla orkiestry Wedel zakupił instrumenty i zatrudnił zawodowego kapelmistrza. Zajęcia odbywały się w godzinach pracy, a robotnicy- muzycy byli zwalniani z obowiązków na czas prób. W lokalu klubu robotniczego odbywały się kursy kroju i szycia dla kobiet.
Z czasem Wedel wybudował w kilku punktach miasta, poczynając od najbliższego otoczenia fabryki na ul. Zamoyskiego, szereg domów dla swoich pracowników. Najbardziej okazały był ciąg kamienic w stylu wczesnego modernizmu przy ul. Puławskiej. Czynsze w tych budynkach dla pracowników wedlowskich były bardzo niskie. Pod koniec lat 30., gdy wraz z produkcją rosła liczba zatrudnionych, Jan Wedel planował budowę kolejnego osiedla dla pracowników; miały być to domki jedno- i dwurodzinne, otoczone zielenią, z punktem centralnym na klub i plac sportowy. Jednocześnie udzielał pożyczek długoletnim pracownikom na budowę własnych domów, które to pożyczki często umarzano po spłaceniu ich części.
W fabryce działała stołówka pracownicza, z której chętnie korzystano, bowiem opłaty za smaczne i tanie potrawy były w cenie hurtowej surowców. Kuchnia ta wydawała nawet obiady dietetyczne.
Rozbudowując zakład o kolejne skrzydło zorganizowano – wobec licznej załogi kobiecej - żłobek według najnowszych wzorów, z którymi Jan Wedel zapoznawał się podczas swoich licznych podróży zagranicznych. A więc były nowoczesne sale przyjęć dla matek oraz oddzielne rozbieralnie dla dzieci, które po przebraniu w bieliznę żłobka i po przebadaniu przez lekarza, były całkowicie odizolowane i otoczone opieką fachowej obsługi. Dla nieco starszych dzieci funkcjonowało przedszkole. Wszystkie dzieci otrzymywały pełnokaloryczne wyżywienie, przygotowywane w oddzielnej kuchni. Urządzono o wysokim standardzie i wyposażono specjalistycznie gabinety lekarski i dentystyczny. Opieką medyczną lekarską i pielęgniarską była objęta cała załoga. Wszystkie te świadczenia były nieodpłatne, na koszt fabryki.
Wobec konsekwentnie wymaganej przez Wedla przestrzegania higieny, jeszcze w zakładzie na Szpitalnej pracownicy otrzymywali bezpłatne bony kąpielowe, które byli zobowiązani regularnie wykorzystywać. W nowej fabryce, na Zamoyskiego, „kąpieliska” były pierwszymi urządzeniami w zakresie higieny, obok licznych umywalni i punktów sanitarnych. Na pobliskim jeziorku urządzono basen do wykorzystania przez pracowników. Fabryczna pralnia dbała o czystość odzieży roboczej – fartuchów i czepków.
Nawet komunista Bolesław Waszul , pracownik Wedla, musiał przyznać, iż „Warunki pracy i płacy u Wedla nie sprzyjały propagandzie antykapitalistycznej”, a jego samego Wedel nie wyrzucił z pracy za przynależność polityczną, gdy mu o niej doniesiono. Nie szykanował też nikogo z powodu poglądów politycznych. Dla Wedla liczyło się to, czy jego pracownik pracuje dobrze.
W pobliżu fabryki, na Kamionku, Jan Wedel ufundował kościół rzymsko- katolicki pod wezwaniem Matki Boskiej Zwycięskiej.
Na własnej ziemi, w Świdrze, zorganizował dla swoich pracowników dom wypoczynkowy; korzystali z niego za niewielką opłatą podczas dwutygodniowych urlopów. Frekwencja była znaczna, więc szybko powiększono liczbę miejsc.
Pracę u Wedla bardzo sobie ceniono. Współpraca z firmą była równie cenna dla kontrahentów – Wedel wymagał jednak bezwzględnie rzetelności kupieckiej i najmniejsze problemy z jakością dostarczanego surowca skutkowały zerwaniem kontraktu.
Zgodnie z tradycjami rodzinnymi łożył znaczne sumy na potrzeby publiczne, na cele społeczne i charytatywne. Wyroby wedlowskie stale wspierały Komitet Opieki Społecznej. Garnącą się do nauki młodzież kształcił na własny koszt w szkołach Zgromadzenia Kupców. Był jednym z fundatorów i członków Komitetu Budowlanego Filharmonii Warszawskiej. Warszawa zawdzięcza Janowi Wedlowi także pomnik Ignacego Paderewskiego.